ďťż
ĹpiÄ
ca KrĂłlewna.
Historia miłości i niskiej godności
Nie graj teraz chuju w te jebane kości Tylko słuchaj, bo historia to ciekawa Ich życiem była wyłącznie zabawa Ona i on nieważne ich imiona Każdy sam wyboru dokona Czy robili dobrze czy robili źle Zaczynam już mówić zatem posłuchajcie Miłość ich była strasznie szalona Rozjebana nieźle zakrapiana Ona i on wciąż byli na kacu Nie szczędzili się jeździli do lasu Chlać tak z całej epy Gdy on sobie wypił był prawie ślepy Autobus na przystanku staje Oni wsiadają autobus jedzie dalej Stoją niepewnie noga przy nodze Za chwile chlanie zemści się srodze I rzygnął na końcu na maxa Jakieś jedzenie okropna laksa Wiara wymiękła na bok się odsuwa A ona do niego się przysuwa I mówi: uwielbiam gdy to robisz Kiedy mą cipkę tym napoisz I gorąco zaczyna ją lizać Resztki rzygowin kończą wypływać A ona zlizuje wszystko dokładnie Czyści językiem gdzie tylko popadnie Sutki jej sterczą Boże już nie może A on zatapia palec w jej małym otworze I wierci nim wierci we wszystkie strony Wyjmuje brązowy i ssie jak szalony Zaczyna ją ruchać bardzo wulgarnie Ona ma okres jest bardzo fatalnie Krew jej strumieniem ścieka z otwora Już prawie doszła ścisnęła go za wora I to już koniec pełna extaza Nie mogę sprzed oczu tego wymazać Rzygowiny krew i pełno spermy To było rżnięcie wy głupie ofermy Wyszli z autobusu bardzo roześmiani Bardzo szczęśliwi i bardzo pijani Poszli do domu drzwi odkluczyli No i co w środku zobaczyli Swoje największe skarby ujrzeli Podbiegli do nich do ciuchów przypięli I znów podniecenie nowe poczuli Ona i on dwóch młodych żuli Teraz Wam powiem co oni zbierali Wcale na to kasy nie wydawali Gdyż ich hobby było trochę niecodzienne Strasznie obleśne i mało przyjemne On zbierał podpaski dobrze zakrwawione Czasem też moczem doprawione A oprócz tego tampony używane Z dużym wysiłkiem z kibli odławiane Dla niej natomiast największą świętością Były prezole razem z zawartością Hodowała także małe złote rybki Które uwielbiała wkładać do cipki I co wy na to ludzie powiecie Dziwne wynalazki łażą po świecie Ona i on nie byli jaroszami Żywili się dziwnie - różnymi robalami Za nie w końcu płacić nie trzeba Nie jadają warzyw nie jadają chleba Główna potrawa to larwy smażone Swojej skórki żywcem pozbawione Uwielbiają także zdechłe zwierzęta I jedzą je nie tylko od święta Im większy smród tym lepiej się czują A żarcia sobie wcale nie żałują Największym przysmakiem jest mięso z mendami Lubią gdy im łażą pomiędzy zębami Czasem robią deser ze zdechłych owoców Z dodatkiem smarków ze swoich nosów Myślę że nie muszę nic więcej dodawać To chyba wszystko co chciałem Wam przekazać Cholernie mi niedobrze gdy o nich mówię Najchętniej bym sięgnął zaraz po spluwę Sam domyśl się co było by dalej My już kończymy idziemy zalać pałę |